poniedziałek, 24 listopada 2014

Schwazer Silberbergwerk, czyli o wizycie w Matce wszystkich kopalń

Korzystając z paru dni wolnego (11 listopada) udałem się na wycieczkę do kopalni srebra i miedzi w Schwaz, niedaleko Innsbrucku – stolicy malowniczego Tyrolu. Ponieważ zwłaszcza w dobie światowego kryzysu srebro i złoto stało się pożądanym aktywem inwestycyjnym, z ciekawością jechałem "dotknąć" historii i  zobaczyć na własne oczy sposób wydobycia tego metalu. http://www.silberbergwerk.at/



Schwaz, małe przemysłowe miasteczko położone tuż przy autostradzie, przywitało nas słoneczną pogodą i letnią temperatura ok. 20st. C. Przed wejściem dostaliśmy przeciwdeszczowe płaszcze oraz górnicze kaski na głowę, nie wiedzieć czemu solidnie porysowane.



Początki górnictwa w tym rejonie zaczęły się – jak mówi legenda – w roku 1409, kiedy dziewka Gertrauda Kandler zauważyła przy zagrodach, jak byk odkopuje rogami srebrny kamień. Jak donosi kronika górska, w 1420 roku otwarto duże kopalnie na Falkenstein, po czym przybyło do Schwaz wiele napływowej ludności górniczej z Bohemii, Saksonii i innych niemieckich regionów. Nas, napływowych wycieczkowiczów zaproszono do zajęcia miejsc w malutkich blaszanych wagonikach ciągnących przez elektryczną "ciuchcię".



W przeciwieństwie do kolejek górskich w wesołych miasteczkach, tutaj nie było żadnych zabezpieczeń. Przez 800 metrów jedzie się w głąb góry trzęsącym wagonikiem, miejscami w kompletnych ciemnościach w malutkim klaustrofobicznym tunelu. Wysunięcie ręki lub wychylenie się może grozić poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. W razie wypadku prowadzący zestaw i tak się nie zatrzyma, bo hałas terkoczących wagoników oraz półmrok lub egipskie ciemności wykluczają zauważenie czegoś w czasie jazdy. Co prawda pociąg ten nie jedzie zbyt szybko, ale w raz z lejącą się na głowę wodą  oddaje w pełni naturalizm i prawdziwe warunki pracy w kopalni. Po swoistym rollercoaster rozpoczynamy dalsze zwiedzanie na piechotę. Wędrujemy wąskimi tunelami przecinającymi górę, jak dziury w serze - tak zapewne układały się żyły wydobywanych ród w górotworze. Miejscami korytarze są tak wąskie, że dorosła osoba musi się "kurczyć" bu przejść dalej. No i zrozumiałem skąd liczne rysy na kaskach, co chwila ocierając głowa o "sufit".



z przeszło 500km korytarzy zwiedzamy tylko kilka. W średniowieczu nawet 10 000 górników drążyło podziemne tunele przy poszukiwaniu srebra i miedzi. Z czasem zaczęli przegrywać z ilością zalewającej ich wody, którą najpierw wydobywali ręcznie w skórzanych worach, a potem zbudowane zostało potężne wielotonowe koło wodne.



Maszyna ta napędzana wodą ze strumienia była silnikiem dla mechanicznych pomp osuszających szyby kopalni. Co ciekawe srebro wydobywano tu aż do połowy XX wieku. Wydobycia zaprzestano ze względu na nieopłacalność produkcji w porównaniu do kosztów wydobycia w Azji i Ameryce i Afryce. Wędrując tunelami wciąż można dostrzec mieniące się kolorami rudy metali.



W XV i XVI wieku Tyrol stał się jedną z najbogatszych krain Europy. W tym czasie Schwaz był największą metropolią górniczą świata i produkowała ponad 85% światowego wydobycia srebra, a Schwazer Silberbergwerk nazywano "Matką wszystkich kopalń"


Przy okazji można "zawadzić" także o nieodległy lodowiec Stubai, gdzie można oddać się zimowym szaleństwom,  


a także zwiedzić otwartą od niedawna "grotę lodową"



W środku oprócz pięknych widoków, możemy naocznie zobaczyć w jaki sposób tworzy się lodowiec, jak ewoluuje i inne ciekawe rzeczy z dziedziny geologii.


Jak tylko czas i możliwości pozwalają warto się oderwać od komputera i zwiedzać bliższą oraz dalszą okolicę, do czego gorąco namawiam. 

1 komentarz:

  1. No to mielismy wycieczke krajoznawcza na blogu ;)
    Dzieki ;)

    OdpowiedzUsuń