W piątek zdecydowałem się na
sprzedaż wszystkich zakupionych wcześniej rodzimych akcji na GPW. Pomimo, że
wszystko ładnie rosło i nie było żadnych merytorycznych przesłanek do takiego
działania, musiałem jednak podjąć taką decyzję. Gdybym nie miał ciekawszych
pomysłów, to założył bym zlecenia zabezpieczające na poziomie wejścia w walory Ursusa, Synthosu oraz PKOBP i czekał jak się sytuacja będzie dalej rozwijać. Dlaczego
zdecydowałem się na takie działania? Oto wyjaśnienie:
1. Na giełdzie obracając akcjami
spółek (bez dźwigni finansowej) nie zarobię dużych pieniędzy. Nawet jeżeli
giełda by urosła (w tym moje akcje) o kolejne 20%, to mój zysk by oscylował w
okolicy 30 tys. złotych - przy założeniu maksymalnej pozycji na jaką mogę sobie
pozwolić stosując rozsądną dywersyfikację kapitału.
2. W tym roku handlując na GPW
zarobiłem niecałe 20 tys. złotych zgodnie z wcześniejszymi zestawieniami oraz
piątkową sprzedażą posiadanych akcji.
Synthos
Ursus
PKOBP
Podsumowanie od początku roku (warto zwrócić uwagę na realną prowizję od obrotu akcjami, która w moim przypadku wyniosła ok. 10% w relacji do zysku)
3. Wzrosty na naszej giełdzie są jakieś takie niemrawe, a obroty mizerne. Nie wygląda to na wejście kapitału zagranicznego.
Bardziej na inwestycje rodzimych inwestorów pod oczekiwania, że tenże kapitał
wreszcie u nas zawita i rozpocznie hossę analogiczną do amerykanów oraz europy
zachodniej (stymulowaną głównie dodrukiem pieniędzy). Żeby usprawiedliwić intuicję szczyptą profesjonalizmu - można powiedzieć, że realizuję strategię "Sell in May
and go away":)
4. Teraz najważniejsze! Wypracowany zysk
pozwoli mi na bezpieczne otwarcie pozycji na której mam szansę zarobić więcej -
zakup kontraktu na amerykański gaz ziemny. Wcześniej pisałem, że liczę jeszcze
na dalsze spadki. Intuicja podpowiada, że tak się stanie, a analiza czasowa
zaś, że lokalny dołek już za nami. I co tu mądrego wymyślić? Dzięki sprzedaży
akcji mogę już teraz zająć pozycję, co prawda dwukrotnie mniejszą od zakładanej,
ale spadek ceny gazu do 2 dolarów za "stopę sześcienną" jest dla mnie
bezpieczny. To znaczy potencjalna strata nie przewyższy wcześniej wypracowanego
zysku, zgodnie z niżej opisaną dewizą.
Tak więc od piątku mam otwartą długą pozycję
na "natural gas future"; 0,5 lota; dźwignia 1:200
Na koniec parę słów jeszcze o
bezpieczeństwie zarządzania środkami w odniesieniu do inwestycji kapitałowych. Podstawowym
moim założeniem jest ograniczenie potencjalnej rocznej straty do 0! Ładnie
brzmi, ale jak to możliwe? Dzięki stosowaniu dźwigni finansowej wystarczy tylko
mała część kapitału (np. 1/100) aby uzyskać ten sam efekt, jak przy inwestycjach
bez "lewara". Pozostałą część gotówki możemy lokować w bezpieczny
sposób (szerzej o dźwigni we wcześniejszym wpisie). Dla uproszczenia przyjmijmy, że
nasza inflacja wynosi rocznie 0%. Obecnie ta podawana przez GUS jest ujemna,
ale warto pamiętać, że ta oficjalna może się nijak nie mieć do
inflacji/deflacji związanej z naszym życiem. Wracając do tematu. Jeżeli do tego
momentu mam gotówkowy zysk w wysokości ok. 20 tys. złotych (wypracowanych na
GPW), a dodatkowo w roku 2015 zyski z lokat wyniosą np. drugie tyle, to do
końca roku mogę stracić 40 tys. złotych i zamknąć rok na 0 (inflację pomijam zgodnie z powyższym). Licząc w ten sposób
jestem w stanie dość dokładnie określić poziom ryzyka, wielkość i rodzaj
otwieranych pozycji. Dlatego wolałem teraz sprzedać akcje na GPW, gdyż to
działanie pozwoliło mi na zakup amerykańskiego gazu oraz dalsze utrzymywanie otwartej
pozycji "krótka-długa" na złoto i platynę.