Nakręcona sprężyna w dwumiesięcznej konsolidacji na S&P 500 została
zwolniona. W piątek mięliśmy wahnięcie do dołu o ponad dwa procent, a w
poniedziałek do góry o prawie dwa procent. Prawie robi różnicę. Indeks doszedł
do poziomu 2162,4 punktów, a poziom mojej zajętej pozycji krótkiej i
jednocześnie stop los wynosił 2165 punktów. Uwzględniając jeszcze spread było o
„włos” od wyrzucenia mnie z rynku. Tym razem się udało. W takich momentach
dawniej potrafiłem przesuwać poziom obrony (bo rynek przecież zaraz zawróci),
co zazwyczaj powodowało kolejną stratę. Teraz jak widzę taką sytuację to
wyłączam komputer i idę np. pobiegać, żeby chwilowe emocje nie zmieniały
wcześniej założonego planu.
Ponieważ sytuacja się rozwinęła po mojej myśli i jesteśmy
znowu w pobliżu lokalnych minimów, to mogę sobie pozwolić na
zwiększenie ryzyka. Ale tylko ryzyka utraty zysków, a nie poniesienia straty.
Zamykam pozycję na poziomie 2114 punktów (zysk ponad 100%) i od razu otwieram
kolejną dwa razy większą.
Jeżeli rynek dalej będzie podążał w założonym kierunku
(spadki indeksu), wtedy zyski się podwoją. Z drugiej strony nawet dwa
razy mniejsza „podbitka do góry" wyrzuci mnie z rynku. Jeśli chodzi o stop los, to nic nie muszę już ustawiać. Automaty brokera wbudowane w platformę forex
samodzielnie zamkną moją pozycję, kiedy depozyt zmaleje więcej niż o połowę.
Ponieważ jest on teraz dwa razy większy niż poprzednio, to potencjalna strata "zje" tylko zysk z fazy pierwszej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz