piątek, 13 marca 2015

Nie spij bo Cię okradną, czyli o pieniądzach pewnych jak pomyłki w banku

Dziś parę słów o moich doświadczeniach z różnymi firmami zajmującymi się finansami i nie tylko. Moi rodzice traktowali banki jako instytucję zaufania publicznego. Porada doradcy bankowego była rzeczą świętą, a proponowane usługi i produkty najlepsze na rynku. Ja zaś już taki ufny nie jestem. Wraz z dorastaniem w biznesie i świadomym zarządzaniem własnymi finansami zacząłem prowadzić różne szczegółowe zestawienia kosztów i przychodów. Nauczyłem się tego w ramach edukacji giełdowej, gdzie prowadzenie dziennika transakcji umożliwiało twardą ocenę własnych sukcesów i porażek. Bez tego pewnie nie zdawał bym sobie sprawy ile na początku tej zabawy straciłem pieniędzy i nie nauczył bym się nim prawidłowo zarządzać. Doświadczenie to przeniosłem na pozostałą sferę biznesową, w tym na monitorowanie operacji bankowych. I tu już po krótkim czasie spotkała mnie pewna konsternacja. 

Okazało się, że banki dość często "mylą się", a na rachunkach pojawiały się dziwne i nieprawidłowe pozycje. Pomyłki, które najczęściej wyłapywałem to niesłusznie naliczone prowizje od kart płatniczych i kredytowych, niewłaściwe opłaty za prowadzenie rachunku itp. Jakoś nigdy bank nie pomylił się na moją korzyść. Zawsze na odwrót. Pewnie należę do życiowych pechowców. Jako pechowiec zacząłem bardziej uważnie śledzić dziedziny, gdzie banki czy firmy naliczają mi różnego rodzaju opłaty. Kolejnym przykładem jest obsługa rachunków firmowych. Tam małe kwoty w ogóle są często niezauważane. Raz wypłacałem gotówkę z rachunku firmowego. Na moje pytanie czy jest jakaś prowizja od wypłaty otrzymałem odpowiedź, że 10 zł. Ponieważ (pomny mojego pecha) wcześniej sprawdziłem szczegółowo tabelę opłat i prowizji, upewniałem się czy aby na pewno. Wtedy pani z obsługi zaczęła coś kręcić a "przyciśnięta" przypomniała sobie, że jednak 2% od wartości wypłaty (co wtedy dawało kwotę 500 zł prowizji). Oj znowu taka niewinna pomyłka, ale co to dla firmy 500 zł. Dalej zacząłem zwracać m. in. uwagę na kwotę otrzymywanych odsetek od lokat. Jak pech to pech - może działać prawo serii. I teraz będzie hit sezonu. W roku 2012 niektóre lokaty miały bardziej skomplikowane regulaminy, a warunki lokaty ustalało się z doradcą przez telefon. Był sposób na obchodzenie podatku belki i jak pewnie większość pamięta wiązało się to z zakładaniem dużej ilości lokat na małe kwoty. I tak pewnego razu (znany z kombinowania) Idea Bank, z grupy pana Leszka, "pomylił się" na moją niekorzyść w wypłacie odsetek. W sumie na przeszło 16 tysięcy złotych! Choć różnica w naliczanych odsetkach na poszczególnych lokatach była minimalna, ale ilość lokat duża. Na pojedynczej lokacie pewnie bym nie wyłapał różnicy, ale dzięki mojemu "dziennikowi" wiedziałem jaka łączna suma odsetek powinna być naliczona. Walka z bankiem nie była łatwa. To oni nagrywają rozmowy - jedyny dowód w sprawie, bo w ten sposób było ustalane oprocentowanie i warunki lokaty. Na szczęście wtedy byłem już "kuty na cztery kopyta" i tą batalię z bankiem wygrałem.

Poniżej pozytywny przykład zakończenia sprawy.




Dokładnie te same doświadczenia mam z innymi firmami. Ot na przykład ostatnio z NC Plusem sprzedającym mi "telewizję". Schemat identyczny. Ustalasz zasady przez telefon i zadowolony z wynegocjowanej ceny zapominasz o sprawie. Jednak gdy sprawdzisz co i jak w przesłanej listownie "100 stronicowej" umowie, to okazuje się, że kolejny raz miałem pecha! Znowu ktoś się "pomylił" na moją niekorzyść. Jak nie przeczytasz umowy i nie zareagujesz w ciągu 30 dni, to po zawodach i zamiast 119 zł przez dwa lata płacisz 150 zł. No a jeśli zdarzy się ktoś, kto przeczyta umowę to najwyżej przeproszą:) - jak niżej. A reszta? Reszta ma pecha, a pechowcy płacą podwójnie!




Jak widać szczęściarzem nie jestem. Co rusz ktoś, z kim jestem związany finansowo myli się i niestety zawsze "nie w tę mańkę". Tak więc czytelniku sprawdzaj, czy też przypadkiem nie jesteś pechowcem... bo pewnie wyjątkiem nie jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz