Dziś parę słów o rynku
nieruchomości i przychodów z najmu. Przez wiele lat budowałem mój "portfel
nieruchomości" tak, żeby uzyskiwać stabilne dochody z najmu i wieść życie
finansowane z tak zwanych przychodów pasywnych. Tak do końca pasywne one nie
są, ale na pewno nie jest to praca etatowa i generalnie jestem panem swojego
czasu. Nieruchomości kupowałem po trochu z zarabianych środków własnych, ale
większość z wykorzystaniem dźwigni finansowej - szeroko pojętego kredytu.
Dlaczego nie martwią mnie wahania kursu franka, czy zmienne stopy procentowe
pisałem szerzej w tym poście o finansowaniu i sposobach kupna. Oczywiście w jak
każdej branży istnieje wiele zagrożeń w działalności tego typu biznesu. Poniżej
opiszę jeden nich.
Od wielu lat nasze Państwo wymyśla
coraz ciekawsze podatki i gdzie to możliwe dodatkowo je zwiększa. W przypadku
nieruchomości niestety mamy ich wiele - w zależności od typu i lokalizacji
obiektu można np. wymienić:
- podatek od nieruchomości
- użytkowanie wieczyste gruntu
- podatek "od deszczu"
(w zależności od wielkości dachu)
Niestety niezależnie czy posiadamy
najemcę i przychody z tego tytułu, czy nie to podatki trzeba płacić. Dlatego
między innymi w czasach apogeum na amerykańskim rynku
kredytów hipotecznych subprime, banki wolały wyburzać niektóre
przejmowane domy, niż przez wiele lat płacić od nich podatki (bez perspektyw na
sprzedaż, bądź wynajem).
Opisywana sytuacja dotyczyć
biedzie użytkowania wieczystego gruntu. Jest to podatek ustalany przez władze
gminy/miasta, którego wielkość zależna jest od wartości gruntu będącego w jej posiadaniu, a na którym stoi
nasza nieruchomość. W roku 2014 urzędnicy w ramach poszukiwania dodatkowych
pieniędzy przysłali mi (i wielu innym) pismo o wypowiedzeniu dotychczasowej
stawki podatku i wprowadzaniu nowej. Sytuacja może nie była by
"ciekawa", gdyby nie to, że proponowany nowy wymiar podatku był 0
450% wyższy. Władze na potrzeby uzasadnienia swojej decyzji przygotowały operat
potwierdzający wzrost wartości przedmiotowych działek. Papier jest cierpliwy i
dużo przyjmie. Sam miałem okazję zamawiać operaty opisujący tę samą
nieruchomość, różniące się w wycenie o kilkadziesiąt procent. Rzeczoznawcy
przyjmujący zlecenie grzecznie pytali na czym mi zależy:) Operat przygotowany
na zlecenie urzędników był na pierwszy rzut oka "tendencyjny" i łatwy
do podważenia. Dlatego też sprawa została oddana przeze mnie do Samorządowego
Kolegium Odwoławczego. Na zlecenie wszystkich "pokrzywdzonych",
pozostałych właścicieli lokali w tym budynku, została przygotowana przez
renomowaną firmę profesjonalna i obiektywna (na ile to możliwe) wycena
przedmiotu sporu. Wszystko to jako "dowód w sprawie" zostało
przekazane do kolegium w nadziei na merytoryczne podejście i obiektywny wyrok.
Nie muszę dodawać jak tego typu wydarzenia mają wpływ na prowadzony biznes i
osiągane rentowności z najmu, kiedy bez żadnych obiektywnych czynników
zewnętrznych (np. inflacja) niektóre koszty rosną o 450%. Ponad rok czasu zajęło
rozpatrywanie tej sprawy przez organ arbitrażowy i wreszcie otrzymałem orzeczenie. Z paru stron uzasadnienia poniżej
wklejam to co najistotniejsze:
Z matematycznego punku widzenia
zadanie zostało rozwiązane. Wycena nieruchomości sporządzona przez miasto + operat
sporządzony przez właścicieli / 2 = wyrok i wymiar opłaty. Jak na rok czasu i
merytoryczną ocenę sprawy to osiągnięcie wybitne. Szukając potencjalnych osób
mających idealne kwalifikację i małe wymagania finansowe na tego typu
stanowisko można uderzyć do uczniów szkoły podstawowej:
"AAAAAby sobie dorobić - Dzieci
z dobrą umiejętnością dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia w zakresie
liczb całkowitych, mające trochę wolnego czasu (ferie, święta, wakacje)
potrzebne od zaraz do orzekania wyroków w Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Przedmiotowa wiedza merytoryczna oraz inne dodatkowe wymagania nie będą dodatkowymi atutami".
Nie wiem jakie masz koszty życia, ale przy takiej wycenie opłaca się sprzedać toto za 2/3 wartości kupić dolce i speprzać z tego kraju byżyć w spokoju za te parę milionów dolców do końca życia :)
OdpowiedzUsuńPrzemek
Tak dobrze to nie ma. To jest wycena całej działki oraz budynku, w którym posiadam skromy udział. Ciekawostką prawną jest to, że ten posiadacz lokalu, który się nie odwołał do SKO, płaci podatek w wysokości zaproponowanej przez miasto. Ta sam działka, ten sam budynek i adres, a rożne o kilkadziesiąt procent wymiary podatków:). Zupełnie oddzielnym tematem na dłuższy wpis jest wycena nieruchomości (operat) a rzeczywista wartość. Pomijając kwestie uzyskiwania kredytu mogą, to być całkowicie rożne kwoty. Znam osobę, która kupiła ziemię swojego czasu w atrakcyjnym miejscu i zbudowała dom. W sumie wydała na to 15 mln. złotych. Operat opiewa nawet na wyższą kwotę. Ze względu na sytuację finansową od dwóch miesięcy próbuje sprzedać tę nieruchomość - teraz cena zeszła do 3 mln. złotych i nadal nie ma chętnego. Jednym z fundamentalnych praw rynku jest to, że rzecz kosztuje tyle, ile ktoś inny nam za nią zapłaci. A nie ile nam się wydaje.
UsuńOdbije troche od tematu.
OdpowiedzUsuńJak Osiolku sie zapatrujesz na bierzace wydarzenia ( Grecja, Unia )
Jak widzisz przyszlosc bankow ?
Sporo osob wycofuje gotowke z bankow.
Co o tym myslisz ?
Jestem teraz parę dni na wypadzie w Bieszczady - postaram się w przyszłym tygodniu napisać parę moich przemysleń w tym temacie. Zwłaszcza, że warto przygotować strategię działania na te dziwne czasy.
UsuńNo to czekam z niecierpliwoscia.
OdpowiedzUsuńTylko nie bylo za pozno :)